sobota, 10 grudnia 2016

Rozdział I

 Perspektywa Kamili

            Obudziło mnie mocne uderzenie w ramię.
-Ja pierdolę Kamila wstawaj! –usłyszałam krzyk Toksyny.
-Toxi czekaj –jęknęłam przeciągając „a”.
-Pierwszy dzień w szkole! Nie możesz się spóźnić!
Jęknęłam głośno i uderzyłam w nią poduszką.
-Normalnie nic tylko wypić eliksir śmierci –mruknęłam, wstając z wygodnego łóżka.
-Przestań stękać. Za pół godziny na dole!
Normalnie mam uczucie jakby ona była dziesięć lat starsza, a ja dziesięć lat młodsza…
            Zaspanym krokiem podeszłam do wielkiej szafy. Wyciągnęłam z niej czarne rajstopy, spodenki i fioletową bokserkę. Poszłam do łazienki i wzięłam błyskawiczny prysznic, po czym szybko się ubrałam i pomalowałam. Długie czarne włosy, z fioletowymi i niebieskimi pasemkami spięłam w wysoki kucyk, który był aż do połowy pleców. Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z łazienki. Telepatią wyciągnęłam bejsbolówkę z szafy, pakując książki do plecaka.
-Kamila! –usłyszałam donośny głos Toksyny.
-Idę, idę!
Przerzuciłam czarną torbę przez ramię i zgarnęłam kluczyki, telefon oraz słuchawki z szafki nocnej.
            Niczym sarenka zbiegłam po schodach i poszłam do kuchni. Siedziała tam moja przyjaciółka. Jej czarne włosy z neonowozielonymi końcówkami zostawiła rozpuszczone. Fioletowe oczy popatrzyły na mnie przyjacielsko. Ciało Toxic zasłaniała zielona, rozkloszowana sukienka, a na jej drobnych nóżkach były czarne szpilki. Lekki makijaż podkreślał jej urodę.
-Zjedz i idziemy –powiedziała.
-Dobrze mamo – odpowiedziałam akcentując ostatnie słowo.
-Nic tylko pierdolnąć raz, a porządnie –mruknęła.
-Grozisz, czy obiecujesz? –zapytałam z sarkazmem.
Dziewczyna westchnęła i wstała od stołu. Wyszła z kuchni, a ja szybko dokończyłam śniadanie.

~~*~~

            Razem z Toksyną weszłyśmy na teren szkoły.
-Japierdolę ile różu –powiedziałam, widząc budynek.
-Nasze matki nas nie kochają –dodała Toxic.
Pewnym krokiem ruszyłyśmy przez zatłoczony dziedziniec. Każdy z obecnych tam nastolatków wyglądał normalnie. Na małej wysepce panowały rygorystyczne zasady.
            Gdy tylko otworzyłyśmy wielkie drzwi, różowego budynki odetchnęłyśmy z ulgą. Wbrew naszym wyobrażeniom, korytarze i szafki nie były różowe, na ścianach nie wisiały zdjęcia gwiazdek popu, a w kątach nie było „uroczych” kwiatuszków. 
-Mamy iść do pokoju głównego gospodarza, tak mówił mi brat –powiedziała wilczyca.
Westchnęłam i poprawiając plecak, ruszyłam korytarzem. Po kolei sprawdzałam napisy na drzwiach. W końcu na jednych z bladoniebieskich drzwi ujrzałam napis „pokój gospodarzy”. Moja najlepsza przyjaciółka stała za mną, gdy ja pukałam w drzwi. Po usłyszeniu „proszę”, powoli otworzyłam drzwi i razem z Toksyną weszłam do środka.
            Pokój był niewielki. Po prawej stronie znajdowały się szafki, w których trzymano dokumenty, a po lewej okna. Na środku pomieszczenia stał stół i krzesła.
-W czym mogę wam pomóc? –usłyszałam miodowy głos.
Przeniosłam swoje niebieskie oczy na jedyną osobę w pokoju. Był to wysoki, blond włosy chłopak. Emanowała od niego aura spokoju, ale i tajemniczości.
-Jestem Kamila Wolf, a to jest moja przyjaciółka Toksyna Romance, mamy chodzić od dziś do tej szkoły –wytłumaczyłam widząc, że czarnowłosa jest zajęta pożeraniem wzorkiem chłopaka.
-A tak! Nowe uczennice. Jestem Nataniel Moore, główny gospodarz. Musicie mi dać dokumenty wraz ze zdjęciami.
Szturchnęłam magiczną wilczycę w ramię i razem z nią wyciągnęłam potrzebne dokumenty. Wręczyłyśmy je chłopakowi, a on uśmiechnął się promiennie. Zauważyłam, że ma oczy w odcieniu miodu.
-Świetnie…Papiery są, to teraz moja część. Macie tu proszę klucze od szafek, plan lekcji i szkoły.
Czułam, że jego głos był po prostu miły i przyjacielski. Nie to co w naszej szkole. Tam, zawsze gospodarze byli oschli, niemili, wredni albo strasznie nudni i urzędowi.
-Jakbyście czegoś potrzebowały to przyjdźcie.
            Pożegnałyśmy się z blondynem i wyszłyśmy. Od razu spojrzałam na plan szkoły i lekcji.
-Wychodzi na to, że najpierw mamy fizykę w sali naprzeciw –powiedziałam.
-No to chodź –jęknęła Toksyna.- Ten Nataniel jest taki uroczy.
-Bierz go sobie. Nie jest w moim typie.
Weszłyśmy do klasy i zajęłyśmy miejsca na końcu. Przed nami siedziała jakaś białowłosa dziewczyna i gdy tylko usiadłyśmy odwróciła się do nas.
-Wy jesteście tymi nowymi uczennicami? –zapytała z entuzjazmem.
-Em…Tak. Jestem Toksyna, ale mów mi Toxic, a to Kamila moja przyjaciółka –powiedziała czarnowłosa.
-Nazywam się Rozalia, ale mówcie mi Roza. Jestem wampirem, a wy?
Matko jaka śmiała…
-Jestem magicznym wilkiem lodu –powiedziała Toksyna.
-A ja Nefilimem –odparłam.
-Nie mamy w klasie magicznych wilczków, ale jest jeden Nefilim. Kastiel Evans. To ten w czerwonych włosach –powiedziała wampirzyca.
Powiodłam za jej wzrokiem. Chłopak siedział w ostatniej ławce jak my, lecz przy ścianie. Na jego ustach widniał cwany uśmiech, doskonale wiedziałam, że nas słyszał.
            Rozalia zajęła nam cały dzień szkolny. Poznała z paroma osobami, a nasze więzy się zacieśniły.
-Wpadłam na świetny pomysł! Zrobimy wam imprezę powitalną –wyskoczyła nagle siwa.
-A kiedy? –zapytałam.
Kochałam imprezować, tak samo jak moja towarzyszka.
-Dziś!
-Nie dasz rady –dopowiedziała Toksyna.
-Uwierzcie mi, że dam radę. Podajcie adres i po was przyjadę. Na pewno nie znacie okolicy.
Przystałyśmy na propozycję dziewczyny i z przyjaciółką wróciłam do domu.
-No to co? Trzeba się przyszykować –powiedziałam, odkładając torbę w salonie.
Wilczyca uśmiechnęła się do mnie złowieszczo.

~~*~~

            Tak jak mówiła Rozalia przyjechała po nas. Równo o dziewiętnastej była pod naszymi drzwiami. Spojrzała na nas i uśmiechnęła się.
-Wyglądacie bosko –skomentowała.
Uśmiechnęłyśmy się patrząc na siebie. Toxic miała na sobie czarną bokserkę z napisem „Call Me When You`re Sober”. Jej zgrabny tyłek opinały jeasnsowe szorty z poszarpanymi nogawkami i agrafkami. Do tego czarne rajstopy, koszula w szaro-zieloną kratę, oczywiście rozpięta i wysokie neonowe trampki aż do kolan. W najmniejszym calu nie przypominała słodkiej dziewczynki, którą była rano. Lekki makijaż, zastąpił wyrazisty, ostry makijaż. Wyglądała bosko.
            Ja natomiast miałam czarne spodenki z łańcuchami po bokach, czarną bokserkę z koronką na plecach, czarne zakolanówki, trampkowe koturny i czarną ramoneska, ponieważ wieczory robiły się chłodne. Włosy zakręciłam i związałam w wysoki kucyk.
-Dobra zbieramy się –pogoniła nas białowłosa.
W ciągu piętnastu minut znalazłyśmy się przed ogromnym domem dziewczyny.

~~*~~

            Toksyna szybko zniknęła mi z oczu. Zachęcił ją do rozmowy Nataniel, który też był na imprezie. Dlatego zostałam sama. Wzięłam piwo i oparłam się o ścianę.
-Co tu robisz sama maleńka? –usłyszałam aksamitny szept po mojej prawej.
Spojrzałam lekko zaskoczona w tamtą stronę. Obok mnie stał wysoki Nefilim, o którym wcześniej mówiła nam Rozalia. Czerwonowłosy chłopak uśmiechał się cwanie.
-Stoję. Nie widać? –odpowiedziałam mu.
-Widać. Gdzie twoja koleżanka?
-Nie ładnie podsłuchiwać –odparłam, patrząc mu hardo w oczy.
-Nie podsłuchiwałem. Po prostu wam obserwowałem.
-Aha…Czyli mamy tu pana stalkera.
-Zadziorna…Kastiel.
-Kamila.
Chłopak podał mi rękę, a ja ujęłam ją mocno.
-To co panno Nefilim. Idziemy na kanapę pogadać? –zapytał.
-Z wielką chęcią.

            Rozmawialiśmy dość długo. Dosłownie o wszystkim i o niczym. Oczywiście alkohol coraz bardziej wypełniał nasze żyły. Coraz bardziej się rozluźniałam. W pewnym momencie zaproponowałam taniec, a Kastiel z oporem zgodził się. Porwałam go za rękę i zaczęłam tańczyć. Moje biodra kręciły się w rytm muzyki, a ręce powędrowały na szyję chłopaka. W pewnym momencie urwał mi się film. Była zupełna pustka, czerń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz